Crue – Ciało Obce. Recenzja

with Jeden komentarz

Po genialnym albumie Wojna I Spokój zespół Crue powraca z drugim krążkiem zatytułowanym Ciało Obce, którego premiera miała miejsce 12 maja 2023 roku.

 

Na nowy krążek przyszło nam trochę poczekać bo dokładnie 3 lata, 3 miesiące i 27 dni. Można by powiedzieć, że długo ale jak spojrzy się na to co w tym czasie działo się na świecie i dołoży się do tego jak genialną płytą był debiut, to wcale nie jest długi czas. I powinniśmy się cieszyć, bo bywa tak, że trzeba czasu by doszlifować diament.

Zakończyły się już poszukiwania gitarzysty i obecnie do Crue dołączył Grzesiek „Greg” Morawski. To właśnie z nim zespół zabrał się do tworzenia i nagrywania Ciała Obcego. A czym jest dokładnie nowy album i jaka jest geneza jego powstania? Może warto tu zacytować słowa samego gitarzysty:

-To właśnie to “ciało obce”, którego nie chcemy, ale z którym zmuszeni jesteśmy

współistnieć. Tytuł płyty nawiązuje do jednego z utworów, a jednocześnie odnosi się do

gatunkowej mozaiki, którą chcieliśmy stworzyć. Tworząc naszą muzykę czerpiemy z różnych

źródeł i inspiracji. Pozostajemy w szeroko rozumianej rockowej estetyce, ale spektrum

stylistyczne rozciąga się od grunge’u do nu metalowych obszarów, przechodząc przez funk i

klasyczne rockowe granie”

 

To jednak nie wszystko – „Za graficzną oprawę płyty odpowiada założyciel i basista zespołu, Paweł Napiórkowski, który jest również absolwentem łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych. To właśnie “Pióro” opracował okładki do promujących płytę singli oraz okładki poprzednich albumów.

– Ta symboliczna grafika okładki ma skłaniać do zadawania sobie pytań: czy to jeszcze ja?

Na ile znam samego siebie? Na ile jestem sobie obcy? – opowiada Pióro. – Tytuł albumu

razem z grafiką okładki jest myślą przewodnią wszystkich utworów na płycie. Stanowi

protest przeciw temu kim lub czym nie chcemy się stać, a obok czego musimy

funkcjonować. To właśnie jest “ciało obce”, w które codziennie się ubieramy lub to, które tkwi

w nas – niewygodne, bolesne, irytujące.”

 

Tyle informacji z oficjalnych materiałów prasowych, czas przejść do analizy subiektywnej nowego albumu Crue. Krążek zawiera 9 utworów z czego jeden to cover piosenki Andrzeja Zauchy – Byłaś Serca Biciem. Całość zamyka się w 38 minutach i 49 sekundach czyli zdecydowanie krócej niż na debiucie. Jednak czy to źle? Absolutnie nie bowiem naprawdę liczy się zawartość merytoryczna i to jak wpływa na słuchacza i jego emocje.

Już pierwsze przesłuchanie krążka dało mi spokój i ukojenie. To cudowne uczucie kiedy po tym jak człowiek żyje w niepewności, co zastanie go gdy tak emocjonalnie zrósł się z poprzednim albumem. A tu taka błogość bo nie dość, że ścieżka stylistyczna jaka została obrana wcześniej nie zeszła w niewiadome meandry, to do tego idzie swoim wyznaczonym szlakiem i wyraźnie rozwija się i rozkwita.

 

 

Tym bardziej potwierdza się to, że kiedy zespół kocha to co robi, to kolejne wydawnictwo jest dowodem, że debiut nie był przypadkiem czy jednorazowym epizodem, co czasem się zdarza, że po wydaniu genialnych płyt, nie dość że nie ma następnych, to niestety nie ma też i kapel a zostają tylko nagrania i wspomnienia. Ciało Obce to taki balsam dla muzycznej duszy dzięki któremu można być spokojnym o to, że tak cudowne zjawiska muzyczne dalej trwają i mają niepohamowany wręcz apetyt na więcej.

Wszystko co napisane wyżej z oficjalnych materiałów prasowych potwierdza się w utworach Ciała Obcego. To album który jest odpowiedzią na wiele pytań, zagadnień, wątpliwości i trosk, które spadły na każdego z nas w ostatnich latach. Owe zagadnienia dopadły nas bez pytania, nagle i znienacka, bez wcześniejszego przygotowania i ostrzeżenia, pozostawiając w sytuacji gdzie mamy to przyjąć tak po prostu i sobie z tym radzić. Wielu nawet nie wie jaki to ma wpływ na psychikę i codzienne życie, inni zdają sobie z tego sprawę ale nie wiedzą jak sobie z tym radzić i są jak dzieci we mgle.

 

 

Ciało Obce zarejestrowane w Studiu u Marchewy może nie daje odpowiedzi wprost i gotowych recept jak sobie z tym radzić. Bierze Cię jednak za rękę i prowadząc przez muzyczny pejzaż pokazuje, że nie jesteś sam i nie tylko ty to przeżywasz. A gdy odkrywasz, że nie jesteś w tym sam czujesz się o wiele lepiej, bo razem zawsze raźniej. Tym bardziej że muzyczna przestrzeń w której właśnie przebywasz nie tylko cię rozumie i pozwala uwolnić swoje emocje, to w dodatku daje nadzieję i wiele sił na spojrzenie w przyszłość z uśmiechem. Zawartość merytoryczna krążka potwierdza po raz kolejny, że zespół Crue został stworzony z pasji i chęci do grania. Muzyka to zbilansowana pigułka energii, która tworzona jest ze spontaniczności i intuicyjnego sprzężenia artystycznych emocji. Wcielanie pomysłów w życie jest formalnością, bo słychać, że muzycy czują się w tym co robią, jak ryba w wodzie.

Zapowiedzi szerokiego wachlarza stylistycznego nie są słowami rzucanymi na wiatr. Znaleźć tu można wszystko począwszy od Seattle Sound czyli Grunge, które szczególnie odciska się w Crue, przez naprawdę ciężkie uderzenie przeplatane funkowym groove do wręcz jazzowego klimatu. Wszystko oparte na solidnej podbudowie sekcji rytmicznej z której jak już wspominałem przy debiucie, pierwsze skrzypce należą do basu. To on prowadzi, wyznacza ścieżkę rytmu i harmonii by zaraz po zbudowaniu całej konstrukcji kompozycji okazać się instrumentem solowym.

 

 

To właśnie na tak zbudowanym fundamencie wszystko wokół może odpowiednio współgrać i dopełniać muzyczną przestrzeń. Osobiście uwielbiam takie zabiegi, gdzie to właśnie dzięki oparciu o sekcję rytmiczną dochodzi do sytuacji, że każdy muzyk może grać zasadniczo tak, że słuchając tego w osobnych ścieżkach można usłyszeć zupełnie co innego. Razem skumulowane tworzą jedną wysublimowaną całość. A gdy tak jak w przypadku albumu Ciało Obce jest to odpowiednio doszlifowane w produkcji i masteringu, mamy idealne muzyczne danie.

Do tego wszystkiego dochodzi Piotr „Syrok” Syrocki i to wielowarstwowo. Wokal jest nieodzownym elementem każdego utworu, ale Syrok doskonale zdaje sobie sprawę z tego co oznacza muzyka, którą czuć w jego stylu i inspiracjach gdzie zwraca się szczególną uwagę na przekaz jaki niesie tekst. To oznacza, że w warstwie lirycznej nie ma przypadków. Każdy z tekstów to dokładnie przemyślana historia ubrana w odpowiednie słowa. Przekazane z charyzmą z której Syrok jest już dobrze znany i rozpoznawalny, na tyle że bardzo wyróżnia się na tle innych wokalistów. Dodajmy do tego emocjonalność, która przypieczętowuje to, że nie wystarczy tekstu po prostu zaśpiewać. Oprócz umiejętności interpretacji słów pod daną muzykę, duszy dodaje oddanie temu siebie w swojej emocjonalności i charakterze.

 

 

Crue ma doskonałą świadomość tego co robi i bierze za to całkowitą odpowiedzialność, zabierając słuchacza w swój muzyczny świat. Świat z którym chce się obcować, przebywać w nim i często do niego wracać. To jest prawdziwa sztuka, stworzyć album, którego zawartość choć niedawno odkryta sprawia wrażenie jakbyśmy znali ją od lat. To między innymi dlatego, że każdy kto łaknie takich dźwięków czeka na nowe muzyczne doznania i czerpie niezwykłą radość, gdy ma możliwość zaspokoić swój apetyt. A ten, zwłaszcza gdy zna się już poprzednie dokonania, jest tak silny, że z drżeniem ręki wciska się „play” przy pierwszym odsłuchaniu. Aż do ostatniego dźwięku trwa pewnego rodzaju napięcie w obawie czy jest dobrze i czy się nie zawiedziemy.

Ta muzyczna świadomość i odpowiedzialność jest na tyle mocna, że zespół nie bał się wziąć na warsztat utwór Andrzeja Zauchy – Byłaś Serca Biciem. Zabieg ten wyszedł wyśmienicie bo interpretacja Crue wręcz na powrót ożywiła ten utwór i jednocześnie obudziła wiele wspomnień i nostalgii. Bardzo przypadła mi do gustu i zabiła obawę, czy robienie coverów ma sens, szczególnie że większość kapel często nie potrafi zadaniu podołać. W tym wypadku nie dość że jest świetnie i to bardzo w stylu Crue, to może jeszcze sprawi, że młodzi odbiorcy tej płyty sami sięgną po utwory Andrzeja Zauchy by osobiście odkryć twórczość naszego tragicznie zmarłego muzycznego barda.

 

 

Czy polecam Ciało Obce? Nie tylko polecam ale także uważam, że nie poznać tego albumu to muzyczny grzech ciężki. Tych co znają Crue nie trzeba zachęcać, natomiast reszta nieświadomych powinna obowiązkowo ten album przesłuchać. A kiedy już tak się stanie to z pewnością na stałe będzie ona królowała na playliście. To bardzo ważne by jak najszersze grono mogło cieszyć się to muzyką. Gdy zespół ma wielu odbiorców wtedy żyje, zarówno tworząc nowe utwory jak i przede wszystkim daje to możliwość bezpośredniego przeżywania dźwięków na koncertach. A Crue jest takim zespołem, który aż się chce by trwał i raczył nas swoją twórczością.

Zarówno Ciało Obce jak i debiut Wojna i Spokój są dla mnie albumami bardzo ważnymi. Nie dość, że sam często do tych albumów wracam, to jeszcze o ile to możliwe, staram się zarażać nimi innych. I śmiało mogę powiedzieć, że już teraz muzyka z Ciała Obcego tak wdarła się moją muzyczną świadomość, że jej fragmenty, akcenty, teksty często pojawiają się w mojej głowie w różnych życiowych sytuacjach. Chyba nie trzeba lepszej rekomendacji by wyciągnąć wnioski, że to pozycja obowiązkowa!

 

Crue – Ciało Obce

Premiera – 12 maja 2023

 

1. Ciało – 4:29

2. Dym – 4:37

3. Autorytety – 4:08

4. Satelity – 4:03

5. Grudzień – 5:45

6. Za Dużo – 4:40

7. Pusty – 4:17

8. Słowa – 3:46

9. Byłaś Serca Biciem – 3:04

 

Piotrek “Syrok” Syrocki – wokal

Paweł “Pióro” Napiórkowski – bas

Grzesiek “Greg” Morawski – gitara

Marcin “Bobson” Bobiński – perkusja

 

Produkcja/nagraniaStudio u Marchewy

 

Jedna odpowiedz

  1. Marek
    | Odpowiedz

    Święte słowa 😁 Dla mnie Crue to objawienie. Słucham nałogowo, cudowne!

Zostaw Komentarz