Trójmiejski zespół Wredrock 8 sierpnia 2023 roku wydał swoją kolejną płytę, tym razem jako selftitled.
Chociaż na swoim koncie chłopaki mają już dwa wydawnictwa WTP oraz Superhero o których pisałem już na moich łamach, to Wredrock można uznać za pełnokrwisty debiut. Powodów jest kilka. Zacznijmy od tego, że poprzednie dokonania to patrząc na czas trwania i ilości utworów można uznać za EP-ki. Najnowsze dzieło to już regularny longplay.
Po za tym na Wredrock znajdziemy utwory które znalazły się na poprzednich krążkach czyli Sen, WTP, Zwycięzca oraz Superhero. Reszta to nowe kompozycje i razem jest ich 10 a zamykają się w niecałych 40 minutach. I zawsze podkreślam, że to bardzo pozytywne, kiedy zespoły w czasach gdy muzyka jest coraz bardziej skromna i przekazywana w coraz mniejszych dawkach, wydają albumy które trwają dłużej niż przysłowiowe pięć minut.
Chociaż w odniesieniu do tego krążka wrażenia czasu mogą mylić, bowiem ładunek energetyczny który dociera z głośników sprawia, że gdy sesja odsłuchu się kończy, ma się wrażenie, że minęło dziesięć minut, maksymalnie kwadrans. Sprawdzałem parokrotnie i odtwarzacz wyprowadzał mnie z błędu wskazując, że minęła niecała godzina lekcyjna. A to świadczy o tym, że czas przy tej muzyce płynie szybciej, co jest wielkim atutem Wredrock.
Materiał został wydany i zmasterowany w Case Studio z Aleksandrowa Łódzkiego, czyli ze stolicy ciężkiego grania za sprawą Summer Dying Loud. Klimat zawsze tworzą miejsca i ludzie, a gdy te dwa czynniki odpowiednio się połączą to później są odpowiednie efekty. Zespół wszedł do znanego już sobie studia i doświadczony poprzednimi sesjami, wiedział już co i jak. Dlatego też czuć tutaj, że praca nad albumem była tylko czystą muzyczną przyjemnością.
Sam zespół mówi o sobie „gramy rocka takiego jakiego mamy w serduchach i te emocje oddajemy w naszych utworach”. I to wyraźnie słychać w każdym utworze. Czyste rockowa energia stworzona przez ludzi dla których muzyka jest pasją i przyjemnością. W dodatku mają już swój wyrobiony styl, bowiem ktoś kto nie miałby absolutnie pojęcia, że część utworów które się tu znajdują, pochodzą z poprzednich płyt, uznałby że to aktualny, dopiero co stworzony materiał, jednolity koncept.
Bardzo podoba mi się surowość rockowego brzmienia. Bez przesadnych „wodotrysków”, efektów wyginających aplitudy equalizera na lewą stronę. Wszystko brzmi bardzo naturalnie wręcz analogowo, co szczególnie łechta bębenki uszne gdy słucha się perkusji. Często w tego typu nagraniach powstaje chaos gdy któraś ze ścieżek wychodzi przed szereg. Wredrock słucha się bardzo przyjemnie dlatego, że wszystko zostało okiełznane i zmasterowane sprawiedliwie. Dotyczy to także znanych już utworów, które zostały zmastrowane na nowo.
Dlatego nic nie boli, nic nie przeszkadza i jest bardzo spójne, co ma to niebagatelny wpływ na odbiór. Po prostu wciskasz play i płyniesz razem z tą muzyką. Czy to w samochodzie, podczas treningu czy w rockowym pubie. Przy okazji człowiek wraca myślami sprzed ery streamingów, gdy kapele powstawały jak grzyby po deszczu i każdy chciał zaprezentować swój materiał. A płyta była takim zwieńczeniem starań i ugruntowaniem swojej pozycji.
Wredrock ma już swoje miejsce w muzycznej przestrzeni. Ten album to także podkreślenie, że to co zaczęło się w 2002 roku a ucieleśniło w 2018 nadal trwa i nie jest chwilowym zjawiskiem. Idealny przykład na to, że determinacja przynosi muzyczne i nie tylko owoce. I z pewnością będą kolejne, bo dźwięki tej muzyki dają apetyt na więcej i to nie tylko słuchaczowi.
Słuchanie tej płyty to jedna wielka przyjemność. I nie tylko z głośników, bo przyznam, że chętnie wybiorę się na koncert, jeśli będzie ku temu okazja, by osobiście zweryfikować tą rockową energię na żywo. Zawartość albumu jest wręcz skrojona do koncertowej eksploatacji i pląsów pod sceną.
Wredrock – Wredrock
Premiera – 8 sieprnia 2023
1. Gun Having Man – 5:43
2. Let Me In – 2:55
3. Coffe & Cigarettes – 3:45
4. Superhero – 3:12
5. Yato – 2:47
6. Zwycięzca – 2:57
7. Plebania – 4:39
8. Sen – 5:15
9. WTP – 3:21
10 Pistol Smoke – 5:20
Krzysztof Wrede – wokal, gitara
Krzysztof Rokosz – perkusja
Tomasz Merta-Krawczyk – gitara basowa
Bartosz Czoska – gitara solowa
Wydawca/Mastering – Case Studio
Zostaw Komentarz