Gdyński zespół Wredrock to jedna z tych kapel która niezmiernie pozytywnie mnie zaskakuje. Ponad pół roku temu recenzowałem ich debiutancki krążek WTP, a teraz ukazała się ich druga płyta Superhero.
Ponad pół roku i kolejna premiera, ale czas nagrywania to dokładnie ten sam okres czyli przełom 2019/2020 analogicznie, rok później co do debiutu. Kolejne zaskoczenie, to że Wredrock nie osiedli na laurach, dalej grają i zebrali się w sobie by pojawić się z nowym materiałem.
Ile jest takich zespołów które wydają płytę a potem ślad po nich ginie, gdy zagrają kilka koncertów. Tutaj mamy piękną sytuację, że zespół ma się dobrze, nie żadnych rozłamów, zmian personalnych i nadal tworzy.
A co do zawartości krążka to również pozytywnie zaskakuje. Przy WTP pisałem, że płyta brzmi jak podrasowane demo, co było pozytywnie przedstawione. Tak Superhero to już wychodzenie z demo.
I to jest coś co wyróżnia ten album, brzmienie jest czystsze, wyraźniejsze, bardziej krystalicznie. Ale co najważniejsze, wszystko słychać lepiej, przejrzyściej.
Nie zmieniło się natomiast to, że muzyka Wredrock to czysta rockowa przyjemność grania. Bez udziwnień i stosowania efektów które mogły by popsuć tą rockową strukturę. No i nie zapominajmy o bardzo ważnym aspekcie takiego zabiegu. Efekty często przykrywają błędy, które mogą się zdarzyć gdy palce się lekko omskną. Tu muzycy grają od początku do końca perfekcyjnie bo inaczej było by to słychać.
Jest tu też trochę więcej muzycznej ewolucji. Np w utworze Zgoda jest taki moment gdy jest lekko jezzowo-funkowo. Takie wyłamanie się rytmu to coś co bardzo lubię. I świadczy o tym, że zespół się rozwija i szlifuje swój warsztat coraz mocniej.
Czterech muzyków, siedem utworów na krążku. W sumie po co więcej? Nie potrzeba zapełniaczy, a słuchać krótszego albumu który jest przemyślany od początku do końca jest lepsze niż męczyć się z jakimś utworem lub dwoma, który jest dołożony na siłę jest bezsensowne.
No i nadal czuć tu tego garażowego rocka. Znów cofnąłem się te lata wstecz i poczułem ten klimat o którym wspominałem przy okazji debiutu.
Im więcej czasu mija i im dłużej się słucha tego albumu tym bardziej docenia się klimat jaki panuja na płycie. Ot na przykład jest wiele płyt, które są zrobione aż za bardzo profesjonalnie ale jakoś przemijają. Z Superhero jest tak, że styl który reprezentuje staje się zapamiętywalne na całe życie.
Objawia się to tym, że jeśli znasz tą płytę i miną lata a jakimś cudem, ktoś puścił utwór w tej płyty w radio lub jakiś znajomy dodał utwór z krążka na telefonie czy umieścił go na tablicy facebookowej, od razu nasuwają się skojarzenia typu „Znam to, to było zajebiste, piękne czasy, surowe i prawdziwe”.
Same myśli wracają do momentu kiedy odkrywało się ten album, utwór po utworze i czuło się, że szczerość na nim zawarta odciśnie się na muzycznej duszy na długo. Bo oprócz muzyki która gra w głowie, budzą się wspomnienia, odczucia i powrót do pozytywnych emocji które wtedy się odczuwało.
To właśnie jest piękne w muzyce. Daje takiego kopa życiowego, że nawet jeśli właśnie wtedy miałeś zły okres w swoim życiu, to słuchając takiego albumu po latach wracasz do tych lat ale pamiętasz tylko to co było wtedy pozytywne. Choćby jedyne co było pozytywne to właśnie ta muzyka, która utrzymywała Cię wtedy w równowadze.
Superhero to płyta która jest pięknym świadectwem na to, że są ludzie którym naprawdę się chce.I choć zespół na pewno będzie ewoluował, to nic nie zabierze klimatu który jest aż namacalnie odczuwalny na ich pierwszych dokonaniach.
Album który daje piękne doznania muzyczne, który daje sygnały, że piękno tkwi w prostocie ale jednocześnie w precyzji. Surowość i powrót do czystych brzmień dają otwartą bramę do odbioru przekazu zawartego w słowach.
A do tego równowaga w przestrzeni dźwięków. Nic się nie wychyla, nic się nie wywyższa.
I słucha się tego genialnie czy to na głośnikach o dużej mocy czy na słuchawkach w ciemnym pokoju. Pewne jest to, że kto nie spróbuje odkryć Superhero nawet nie wie co stracił.
Premiera – 20 luty 2020
1. Zmierzch
2. Superhero
3. Piosenka O Północy
4. Zgoda
5. Czarna Myśl
6. Pank Not Det
7. Pistol Smoke
Krzysztof Wrede – gitara, wokal
Bartosz Czoska – gitara
Tomasz Merta-Krawczyk – bass
Krzysztof Rokosz – perkusja
Zostaw Komentarz