W świecie zespołu SlipKnoT tyle się dzieje iż istnieje prawdopodobieństwo, że w momencie publikacji tego tekstu nie będzie on nie tyle nie aktualny, co dojdą już nowe informacje i fakty ze świata na ich temat.
To raczej nie jest stricte recenzja a bardziej felieton opierający się na dwóch wydawnictwach, wydanych na światło dzienne już po premierze ostatniego longplay’a The End, So Far. Tak się bowiem składa, że od tamtej pory do momentu kończenia tego tekstu ukazały się: singiel Bone Church (2 luty 2023) oraz EP-ka Adderall (9 czerwca 2023).
Ciekawe jest to, że faktycznie pojawiły się one bez zapowiedzi, bowiem osobiście dowiedziałem się o nich gdy na ich temat pojawiały się wzmianki w innych newsach dotyczących SlipKnoT. Ostatnio media muzyczne zachłysnęły się informacją, którą zespół umieścił najpierw w socjal mediach, potem na stronie, po czym sukcesywnie te informacje (tradycyjnie) stamtąd ściągał, o pożegnaniu się z dzierżącym od prawie dziesięciu lat stanowisko perkusisty Jay’em Weinberg’iem.
Jak ujęto w oficjalnym przekazie powodem rozstania jest „chęć rozwijania się”. Jakkolwiek to brzmi, pewne jest że w kapeli z Des Moines nastąpi kolejna roszada, co ciekawe nie pierwsza w tym roku. Szeregi SlipKnoT-a opuścił 7 czerwca 2023 roku Craig Jones (klawisze, sample), który był w zespole praktycznie od samego początku. Wszelkie informacje zdają się potwierdzać, że była to jego samodzielna decyzja i po prostu przeszedł on sobie na muzyczną emeryturę. Z miejsca zorganizowano dla niego zastępstwo i chociaż początkowo nowa persona była owiana tajemnicą, to szybko wyszło na jaw, że nowym klawiszowcem został Zac Baird.
Baird przez wiele lat był muzykiem wspomagającym w Korn i jakiś czas temu rozstał się z zespołem. Zakulisowe plotki twierdzą, że nie przypadł on do gustu żonie Munky’ego, ale jak było to już wiedzą sami zainteresowani. Faktem jest, że Zac współpracował z nimi przez 11 lat a teraz zasilił szeregi SlipKnoT.
Kolejną ważną informacją jest zakończenie, trwającej ponad dwie dekady, współpracy z wytwórnią Roadrunner Records, z którą kontrakt opiewał na 7 albumów co wypełnił The End, So Far. Co ciekawe zarówno Bone Church i Adderral zostały wydane jeszcze pod tą banderą.
Zarówno portale muzyczne jak i fani twierdzą, że ostatnie klipy zespołu są dziwne i pokręcone. Sprawdziłem osobiście i to co widzę na ekranie nie wymyka się poza ramy tego co widziałem np. w All Out Life.
Przy okazji wszystkich newsów podgrzewana jest atmosfera wokół mitycznego dotąd albumu Look Outside Your Window. Materiał powstał podobno w czasie sesji nagraniowej do All Hope Is Gone i jego istnienie potwierdzają Corey Taylor i Shawn Crahan (Clown). Twierdzą też, że to bardzo eksperymentalny materiał i jednocześnie jedna z najlepszych muzycznie rzeczy jaką kiedykolwiek zrobili. A teraz są plany by to ujrzało światło dzienne.
Być może decyzja o wydaniu tej płyty wiąże się z niezależnością, którą daje wolność od Roadrunner Records. Bo możliwe, że wytwórnia nie chciała tego wydać, mając na względzie ciężki, metalowy profil zespołu. Ja osobiście obawiam się co będzie na albumie, bo jeśli to ma być jeszcze bardziej „artystyczne” niż samo All Hope Is Gone, które samo w sobie jest beznadziejne, to naprawdę aż strach się bać tego „mitycznego” albumu.
Wracając do muzyki, czyli do singla Bone Church i EP-ki Adderall….To pierwsze to nic innego jak singiel, który zwyczajnie z jakichś przyczyn nie wszedł na album i wydano go osobno. Profil muzyczny scala się z The End, So Far i nie ma tu nic odkrywczego. Z resztą ten cały eklektyzm i artyzm w którym ostatnio porusza się SlipKnoT wykazuje tendencje do wskazywania słuchaczowi jak potwornie ten zespół jest zmęczony i już nie ma na siebie pomysłu.
Zamiast drążyć meandry ciężkiego grania zaczyna się eksploracja obszarów, które w pierwszych latach istnienia zespołu same były by przez niego wyśmiewane. Jest to jednak zabieg nie przypadkowy, bowiem panowie wbijają się w lata, co prawda odświeżają i jednocześnie odmładzają kadrę, ale rdzeń jest niezmienny i już powoli nie nadąża za peletonem. To dlatego tworzą takie muzyczne twory, by móc potem na scenie odpocząć w przerwach między znanymi killerami z dwóch pierwszych płyt.
To się po prostu czuje i jeśli prześledzi się historię zespołu, ich perypetie i wszelkie ciekawostki, wnioski same nasuwają się automatycznie. Niektórzy dopatrują się tu tej wspomnianej przy wykopaniu na zbity pysk Jay’u Weinberg’a „chęci rozwoju”. A prawda jest taka, że Jay stał się dla nich po prostu za szybki. Chłopak miał chęć na więcej i mocniej jak pierwotny pałker Joey Jordison. Reszta ekipy zapewne dostając już sporej zadyszki, stwierdziła, że stop, nie możemy dać się zajechać. Zwolnimy tempo a fanom (larwom) się wkręci że to artyzm, ekspresja.
Te słowa tyczą się też EP-ki Adderall. Kilka wersji pierwszego utworu z The End, So Far, którego motyw przewodni niewiele różni się od wstępu do utworu Somwhere I Belong zespołu Linkin Park z płyty Meteora. I jedyne co na tym krążku się wyróżnia to 25 sekundowy Red Or Redder, taki muzyczny twór elektroniczny, który jest jakby intrem do….intra na TE,SF…Swoją drogą ciekawe kto go wykonuje? Czy DJ Sid Wilson, czy też Craig Jones a może Michael Pfaff (Tortilla Man), który mimo tego, że opiewa stanowisko perkusisty wspomagającego, to w końcówce klipu Yen pokazuje, że klawisze (choć tu bardzo mały, dziecięcy instrument), nie są mu obce….
W każdym razie to co od lat słychać w muzyce SlipKnoT to taka wyraźna równia pochyła. Dwie pierwsze płyty zespołu były jak laurki i oddanie muzycznego serca dla odbiorców, że jesteśmy bezkompromisowi i mamy apetyt na więcej. A później już tylko spokojniej, delikatniej, w coraz bardziej ugrzeczniony sposób. I z płyty na płytę pogłoski „to może być nasz ostatni album”, gdy tymczasem okazało się, że do tej pory nie mieli wyjścia i po prostu musieli nagrywać, bo tak narzucał sytuację kontrakt.
Teraz zupełnie nie wiadomo w którą stronę to pójdzie, bo…..I tutaj przechodzimy do sedna sprawy. Nie wiadomo co Clownowi do łba pierdolnie. Nie jest tajemnicą, że to Shawn Crahan trzęsie całym zespołem od samego początku. Obecnie to jedyny muzyk, który w kapeli jest od jej powstania. Na przełomie lat, gdy Chris Fehn (Pinokio) zagłębił się w dokumenty, wyszło na jaw że formalnie SlipKnoT tworzyło trzech muzyków Corey Taylor (wokal), Joey Jordison (zmarły w 2021 pierwszy perkusista) i….Shawn Crahan (Clown) (boczny perkusista). Reszta dopisana jest jako muzycy sesyjni przez co podział zysków był nierówny i Pinokio pozwał swoich chlebodawców, za co jak to zwykle bywa, został przykładnie wywalony na zbity pysk.
I chociaż Clown to muzyk, który ma taką muzyczną rolę w swoim zespole, że bez niego band mógłby się spokojnie obyć, co zresztą nie raz się zdarzało, to trzęsie on wszystkim. To on odpowiada za szatę graficzną albumów, reżyseruje teledyski czy decyduje o oprawie koncertów. I jest jednocześnie najbardziej decyzyjną osobą w zespole i to daje się odczuć. Wiele zmian personalny w SlipKnoT to jego decyzje, tak ja ta ostatnia. Jay mu po prostu nie pasował, bo nie wpisywał się w nowe wizje, które Clown mógł uwolnić po tym jak zespół stał się niezależny. Prosta proporcja Jay to perkusista metalowy a Clown chce zwolnienia tempa.
Gdyby nie fakt, że SlipKnoT to jeden z najbardziej rozpoznawalnych zespołów na świecie, nie było by takiego szału huja wokół nawet najmniejszego newsa na ich temat. Ot po prostu zespół, w którym główny dowodzący zatracił się w tym co chce, a czego nie i idzie jakąś dziwną drogą, do której inni mają się dostosować. Zawsze się to sprzeda, bo sama marka jest pewnikiem zysków. Wnikliwemu odbiorcy zostaje tylko obserwować czym znów ten zespół zaskoczy i co pokaże. I każdy ma nadzieję, że jeszcze zapłonie ten ogień znany z dwóch pierwszych albumów. Nadzieje to jednak płonne, bo często Stone Sour był ostrzejszy niż to co teraz. No i nie zapominajmy, że póki co sam Corey Taylor poszedł w solową stronę i ostatnio wyraził „mam nadzieję, że nadal będę mógł uczestniczyć w SlipKnoT”
Już te słowa powodują, że jeden z filarów kapeli nie jest pewien czy się utrzyma. Może to sarkazm a może realna wizja tego, że przyszłość jest niepewna i o dalszych planach wie tylko Clown, a że jest on nieprzewidywalny to nic tak naprawdę nie wiadomo. Prawda jest taka, że chociaż kolejne recenzje płyt pojawiających się po genialnej IOWA były coraz lepsze i zbierały pozytywne słowa, to jednak da się odczuć, że brakuje w nich rozpływania się nad mocą i że jest ta tęsknota za ostrym przyłojeniem.
Clown to nie tylko muzyk ale także wytrawny businessman, który dobrze zna rynek, bada go i wie co się sprzeda a co nie. Doskonale wiedział, że jeśli dalej będą tą wręcz death metalową kapelą co na dwóch pierwszych krążkach, to nie wybiją się tak bardzo jak to miało miejsce. Musieli zacząć pasować większej ilości fanów. Nawet takim co to rodzice zakazali słuchać „szatanów” i sprawić by stało się to mniej ciężkostrawne. Dlatego powstał delikatny Vol. 3, potem bezpłciowe All Hope Is Gone, które pokazało, że ich twórczość jest w tym momencie nijaka.
Mnie natomiast do szału doprowadza za każdym razem to, jak zespół wręcz chwali się tym, że następne płyty będą mieszać w sobie to co najlepsze z tych pierwszych i tych następnych płyt. To jak mieszać gówno z kakaem. Kolor niby ten sam ale nawet lepiej nie smakować. I gdzieś na tym poziomie od lat jest ten zespół i jego muzyka. Czego Bone Church i Adderall są namacalnym przykładem.
To co stało się z ich muzyką można porównać do jazdy super autem z przednim napędem z jednocześnie zaciągniętym ręcznym. Po IOWA ktoś ten hamulec zaciągnął i mimo ogromnej mocy silnika, coś ciągle hamuje i nie może uwolnić tego całego potencjału, który krył się w tym niezwykłym zespole. I zamiast wyciągnąć wnioski i brać się do roboty, to lepiej jak nie tylko w polskiej polityce, wywalić tych co się buntują, zgonić na „rozwój” i „artyzm” i tworzyć coś co powoduje, że dziś fanami całym sercem, są tylko ci co ślepo wierzą, na tyle mocno, że pocięli by się za kapele nawet gdyby wydała singiel „wlazł kotek na płotek”.
Nie wiem co będzie dalej, ale nie zdziwię się jak ten zespół się skończy. Przestałem już wyglądać na nowe albumy bo wiem, że tyłka mi to nie urwie. A jeśli Clown postanowi wymienić wokalistę, to sam strzeli sobie w stopę i wątpię by potrafił zatamować krwawienie.
Podsumowując to co wydal SlipKnoT od momentu pojawienia się The End, So Far ,zarówno muzycznie jak i wizualnie, nie tylko nie jest czymś wybitnym ani nawet bardzo ciekawym. To twory ukazujące w jak nijakim punkcie znajduje się zespół i to nie od dziś. Możemy natomiast wiedzieć, że wiele z tego co się w ich obozie dzieje uzależnione jest od tego, że do tej pory uwiązani byli od wytwórni Roadrunner Records i przede wszystkim od tego na co w ramach kontraktu mógł sobie pozwolić Shawn Crahan.
Wiadomym jest że Jim Root i Mick Thompson to genialni gitarzyści, którzy nie jednokrotnie pokazali jaki mają w sobie potencjał do ciężkich i bezkompromisowych kompozycji. Niestety nie mogą tego rozwijać, bo ścieżka artystyczna jest narzucona z góry i jedyne co im pozostaje, to tłumaczenie się z różnych kwestii w wywiadach, ubierając swoje wypowiedzi w dość dyplomatyczne słowa.
Szczerze nie pamiętam by w ostatnich latach wydarzyło się w tej kapeli coś, co muzycznie spowodowałoby szybsze bicie serca. Możliwe, że Craig Jones odszedł, bo po pierwsze przy macierzy trzymał go kontrakt, a dodatkowo widząc co się dzieje, wolał się odsunąć w cień. Teorii równi pochyłej dopełnia fakt usunięcia Jay’a na którego miejsce jeszcze nie wyznaczono następcy.
Bone Church
Premiera – 2 lutego 2023
1. Bone Church – 5:27
Adderall
Premiera – 9 czerwca 2023
1. Death March – 1:04
2. Adderall – No Inro – 4:36
3. Adderall – Rough Demo – 3:43
4. Red Or Redder – 0:25
5. Adderall – Instrumental – 5:43
6. Hard To Be Here – 3:48
Corey Taylor – wokal
Shawn Clown Crahan – instrumenty perkusyjne, boczny wokal
Mick Thomson – gitara
Sid Wilson – gramofony, instrumenty klawiszowe
Jim Root – gitara
Alessandro Venturella – bas
Michaeł Pfaff – instrumenty perkusyjne, wokal wspierający
Craig 133 Jones – sample
Jay Weinberg – perkusja
Wydawca – Roadrunner Records
Zostaw Komentarz