Godsmack powrócił z nowym albumem Lighting Up The Sky, który ukazał się 24 lutego 2023 roku. A mi to jakoś umknęło…..
Na szczęście Rock Radio w swojej muzycznej służbie nie pozwoliło mi tego przeoczyć. A sytuacja wydaje się dość paradoksalna. Otóż nie było ostatnio dnia by nie leciał na światłowodowych falach singiel Soul On Fire, ale jest on tak do szpiku kości Godsmackowy, że byłem więcej niż pewien, że to jakiś nie wychwycony prze ze mnie utwór z przeszłości. Coś mi się jednak zaczęło nie stykać, gdy zorientowałem się, że częstotliwość emisji kawałka była na tyle regularna, że to nie mógł być przypadek.
Sprawdziłem w sieci nazwę utworu i kiedy zobaczyłem klip a konkretniej datę jego zamieszczenia, zebrałem szczękę z podłogi. Dotarło do mnie, że tak i owszem Godsmack powrócił po pięciu latach, bo tyle minęło od premiery poprzedniego krążka When Legends Rise. Mi osobiście ten przeszedł on bez jakiegoś echa, natomiast tu…kiedy zrozumiałem, że singiel jest jeszcze świeży, od razu wrzuciłem na tapet nowy krążek.
Odsłuchałem raz, drugi, trzeci i dotarło do mnie, że dawno nie miałem do czynienia z tak dobrą muzyką. Jednak dotarło do mnie coś jeszcze. Otóż słuchając tej jakże zacnej płyty, myślami cofnąłem się w przeszłość, do czasów gdy człowiek odkrywał swoją muzyczną tożsamość, dobierał kapele, które albo zostawały z nim na dłużej czy też na zawsze, bądź odeszły gdzieś w niepamięć. Zdałem sobie nagle sprawę jak Godsmack często pojawiał się na playliście ile razy ich muzyka towarzyszyła mi i jak zapisał się w pamięci. Finalnie wyszło na to, że jest to jedna z moich ulubionych kapel, co potwierdza fakt, że pojawił się ten krążek. Tak z zaskoczenia, niespodziewanie ale za to w jak pięknym stylu.
Zawartość muzyczna całego albumu nie zawodzi i to co zapowiada singiel, to nie jeden z wielu kawałków który się udał i dlatego zdecydowano się na jego promocję w ten sposób. Tutaj każdy utwór jest na wskroś przesiąknięty stylem znanym tylko zespołowi. Można by powiedzieć, że to jednocześnie pigułka i przekrój tego czym kapela z Lawrence w stanie Massachusetts jest w całej swojej okazałości.
Starzy wyjadacze pamiętają, że Godsmack „królował na salonach” muzycznych w erze piedestału nu metalu, gdzie obok innych prekursorów tego nurtu dzielnie wtargnął na to poletko, zagarniając swój kawałek i na nim się rozwijał. Popularność wzrosła gdy panowie zostali poproszeni do zrealizowania utworu na ścieżkę dźwiękową do filmu Król Skorpion. Ząb czasu udowadnia, że film bardzo kiepsko się zestarzał, za to Stand Alone dalej muzycznie kopie po tyłkach. To między innymi dlatego zawsze gęba się uśmiecha gdy jakaś stacja radiowa zapoda któryś utwór z ich repertuaru.
I podobnie było tutaj, tylko że Soul On Fire to świeżynka, która dla mnie była trochę jak spóźniony prezent na urodziny. Przeglądając materiały dotyczące Lighting Up The Sky natrafiłem na informacje, że dla samego zespołu to najważniejszy album w całej ich karierze. Sam Sully Erna przyznał, że wcześniej nigdy się tak nie wypowiadał przed premierą poprzednich krążków, za to tu jest więcej niż pewien tego co mówi. Frontman ogłosił też, że to ostatnia płyta jaką Godsmack wyda i chociaż następnych nie będzie, nie żegnają się z fanami bo dalej będą kontynuować działalność koncertową.
Słowa o najlepszym albumie poniekąd nie są na wyraz, gdyż zawartość merytoryczna albumu potwierdza je w całej rozciągłości. I jeśli ktoś się spodziewa, że ten album to czysty nu metal w Godsmackowym stylu, to bardzo się pomyli. Jest tu prawdziwa mieszanka stylistyczna, będąca zbiorem tego jak zespół ewoluował przez lata, dodając do tego to co Sully Erna robił w swojej solowej twórczości. Wszem i wobec można za jego słowami potwierdzić, że jest to płyta na wskroś hard rockowa!
O ile owszem pierwsze single promujące czyli Surrender i Soul On Fire to faktycznie energetyczne kawałki do muzycznego skopania tyłków, tak tytułowy Lighting Up The Sky ma w swoim przekroju wiele spokojniejszych i nostalgicznych utworów. Sam ostatni singiel Best Of Times jest tego potwierdzeniem, ale in sam ma w sobie dość sporą dawkę mocniejszej energii. Już taki Growing Old swoim wejściem przypomina trochę When I’m Gone z repertuaru 3 Doors Down, to wrażenie jednak znika zaraz po tym jak wchodzi wokal. To utwór który jest typową balladą rockową i w swojej budowie ma bardzo ciekawe smaczki w postaci zastosowania organów Hammonda.
Energetycznie wszystko bardzo się ze sobą przeplata a każda piosenka niezależnie od tego czy jest to muzyczny killer czy melancholijny utwór pościelowy, jest nie do podrobienia i nawet słuchając go gdzieś przypadkowo, nikt nie będzie miał wątpliwości, że to Godsmack. Lighting Up The Sky jak i wcześniejsza ich twórczość wyraźnie odznacza się tym, że chociaż człowiek ma czasem wrażenie, że to co słucha wydaje się tak w sam raz na raz, to jednak pozostaje w pamięci. Dlatego tyle wspomnień budzi się w umyśle, gdy słucha się tej muzyki.
Nie da się odczuć, że ten album został zrobiony z pasją i zaangażowaniem i odczuwalnym ładunkiem włożonej w niego pracy. Może dlatego, że pomimo upływu prawie trzydziestu lat istnienia kapeli, to brzmi tak młodo i świeżo. Tak jakby czas zatrzymał się w miejscu, można bowiem postawić tą płytę obok wcześniejszych i zauważyć, że tu nadal jest ta sama, niesamowita energia. Owszem zespół rozwijał się i dojrzewał na przełomie lat, ale nie popadł w marazm i nie ma tu wrażenia, że muzycy są zmęczeni i już powoli powinni się pakować.
Z jednej strony średnio wierzę w informacje, że to ostatni album, bo wiele kapel tak mówi a potem okazuje się, że wydają ich jeszcze wiele. A jeśli już to na serio, to wielki ukłon dla Godsmack, że ich ostatnia płyta to kawał tak dobrej roboty. Lighting Up The Sky to album który idealnie nadaje się do przemierzania kilometrów czy to na polskiej autostradzie czy drodze przecinającej amerykańskie prerie.
I może jest wiele innych, wręcz podobnych płyt hard rockowych z które można odbierać podobnie, tak Godsmack ma coś co się wyróżnia. Niepodrabialny styl, umiejętność wplatania w muzykę tylko sobie znanych elementów gatunkowych, oraz oczywiście unikalny wokal Sullyego Erny. Dla mnie osobiście to bardzo ważny album i to nie tylko patrząc na tego roczne wydawnictwa ale na twórczość samego zespołu.
Godsmack – Lighting Up The Sky
Premiera – 24 luty 2023
1. You And I – 5:16
2. Red White & Blue – 4:04
3. Surrender – 3:40
4. What About Me – 3:55
5. Truth – 4:33
6. Hell’s Not Dead – 4:50
7. Soul On Fire – 4:05
8. Let’s Go – 5:40
9. Best Of Times – 3:36
10 Growing Old – 5:01
11. Lighting Up The Sky – 4:46
Sully Erna – śpiew, gitara rytmiczna, produkcja (wszystkie utwory), Moog (You And I); gitara akustyczna, perkusja, instrumenty klawiszowe (Truth); wokal wspierający, organy, fortepian (Growing Old)
Tony Rombola – gitara prowadząca (wszystkie utwory)
Robbie Merrill – gitara basowa
Shannon Larkin – perkusja (1–4, 6–10)
Mudrock – produkcja (1, 2, 4–10), koprodukcja (3), inżynieria dźwięku (wszystkie utwory)
Ted Jensen – mastering
Dave Fortman – miksowanie
Ai Fujisaki – pomoc inżynierska
Chad Zuchegno – pomoc inżynierska
Pat Rowe – pomoc inżynierska
Zostaw Komentarz