Najczęściej zadawane mi pytanie przy spotkaniach na żywo to „Stary, kiedy ty znajdujesz na to wszystko czas”. No właśnie, kiedy jest się kierowcą zawodowym, którego nie ma od poniedziałku do piątku w domu, a w weekendy jeździ się na koncerty, robi relacje i wszystkie inne projekty to….ciężko jest znaleźć trochę więcej wolnego czasu.
Tak więc jak każdy i ja muszę czasem odciąć się i odpocząć. Od tego właśnie jest urlop i skrzętnie z niego korzystam. W tym roku udałem się z kolegami na mój ukochany Hel by naładować akumulatory. Było to w dniach 29 marzec – 2 kwiecień. Czyli dwa dni urlopu a wolnego w sumie pięć dni.
Taki wyjazd zawsze daje mi nową energię do działania. Nie będę się rozpisywał co się na urlopie działo, ale z tego wyjazdu mogę zaprezentować dwie rzeczy. Pierwsza to już tradycja, czyli zapisana na kamerce samochodowej droga od Władysławowa na Hel i z powrotem.
Druga to już ciekawsza sprawa, bowiem dwa dni koncertowałem szantowo. To był spontan! Weszliśmy do Kapitana Morgana, muzyk grał na gitarze i śpiewał, zauważył że patrzę na gitarę z wielkim entuzjazmem. Od słowa do słowa drugie wiosło się znalazło i….zaczęliśmy grać. Bez przygotowań. Szanty które pierwszy raz słyszałem i jednocześnie grałem z jednego śpiewnika z muzykiem, który zjadł na tym zęby. Nie było łatwo mu dotrzymać tempa ale ważne było, że atmosfera była taka, iż bar zapełniał się stopniowo nowymi klientami!
Zanim dojechaliśmy na Hel, odwiedziliśmy Gdańsk gdzie mogłem pozałatwiać parę spraw, które czekały na swój czas i przy okazji odwiedziłem plażę Stogi gdzie kiedyś spędzałem wakacje. A potem już tylko Hel……
Zostaw Komentarz