Dice – 77. Recenzja

with Brak komentarzy

Stargardzki zespół Dice wydał swoją czwartą płytę 77, która właśnie dziś 6 grudnia 2023 roku ma swoją premierę.

 

 

Zespół powstał w 2007 roku i od tamtej pory wydał trzy płyty długogrające: Stara Historia (2013), Paradice (2015) oraz Nowy Świt (2018). Wszystkie wydane przez wytwórnię Luna Music Polska.

Najnowszy 77, który właśnie debiutuje, swój pierwszy sygnał wysłał dwa lata temu, kiedy to zespół opublikował na swoim kanale YouTube klip do singla R.O.T.A.. Trzy tygodnie temu ukazał się singiel Miętówka, również okraszony klipem. To jednak nie koniec, można śmiało wyglądać na kolejne single, które są w planach czyli: W Stronę Burzy, Wielki Kryzys Istnienia i Pętla Czasów.

 

Prawdziwą przyjemnością jednak będzie zapoznanie się z całym albumem, który jest longplayem w pełni swojej definicji. Trzynaście autorskich kompozycji trwających pięćdziesiąt minut. Już te liczby mówią same za siebie, że Dice bardzo chciał wynagrodzić sobie i słuchaczom tą najdłuższą, pięcioletnią przerwę w prezentacji swojego materiału od czasu ostatniej premiery.

Czy warto było czekać na nową płytę? Jak najbardziej, bo dwie siódemki słucha się bardzo przyjemnie. Sam zespół podkreśla, że muzyka Dice to klasyczny hard rock z nowoczesną energią. W dodatku na 77 można odnaleźć rock progresywny, funky czy muzykę folkową, która łączy się z dominującym tu hard 'n’ heavy. To co dodatkowo zauważyłem a nie odnalazłem w notach prasowych, to obecność elementów jazzu.

 

 

Tak więc przekrój gatunkowy jest tu szeroki, co powinno być najlepszym zaproszeniem do zapoznania się z materiałem. Łamanie konwencji, mieszanie gatunków, wychodzenie poza typowe schematy rockowych brzmień jest tym co najbardziej przyciąga słuchacza i zapowiada, że każdy kto tylko zechce zatopić się w tych dźwiękach, na pewno nie będzie się nudził.

Jeśli do tego dodamy, że Dice już po raz czwarty pokazuje światu swoje muzyczne oblicze i wie co robi wykorzystując takie a nie inne formy przekazu, to jest to więcej niż gwarancja, że materiał który oddał do naszych rąk i uszu, zostanie ze słuchaczem na dłużej. I faktycznie te słowa stały się ciałem, bo od momentu gdy materiał z 77 został mi udostępniony, bardzo chętnie często zasiadam do sesji odsłuchowych.

 

 

 

Muzyczny kalejdoskop stylistyczny powoduje wiele muzycznych odkryć, gdyż jest tu całe spektrum klimatów, od ostrego łojenia przez balladowe granie na specyficznych, hipnotyzujących wręcz eksperymentach. Te ostatnie są bardzo istotne, bo sam zespół podkreśla, że ten album jest dla słuchaczy, którzy nie boją się stawić czoła swoim demonom. Muzyka zabiera w podróż, podczas której zatacza coraz to niższe i mroczniejsze kręgi ludzkich słabości, obsesji, paranoi a ostatecznie i chorych wynaturzeń drzemiących głęboko w każdym z nas. Czasem dosadnie, czasem groteskowo i skrycie wylicza te niegodziwości, by finalnie brutalnie i bezlitośnie rozliczyć się z nimi w końcowej części albumu.

To dlatego słuchając 77 przechodzimy przez wszystkie fazy misternie ukutego przez zespół konceptu, zaczynając od dość prostych w budowie kompozycji, by im dalej w las, tym mocniej zagłębiać się w coraz to bardziej skomplikowane i szersze w swojej konstrukcji utwory. Oczywiście nie dotyczy to jedynie samej warstwy muzycznej, ale także a może i przede wszystkich zawartych w utworach tekstów.

 

Te nie są tak oczywiste jak mogło by się wydawać. I to właśnie kolejne sesje odsłuchu, krok po kroku odsłaniają kolejne warstwy przekazu. A ja osobiście wręcz uwielbiam kiedy to co dociera do moich uszu nie jest proste i podane na tacy od tak. Uwielbiam analizować i wgryzać się w układy słów, które często zmuszają do zmiany toru myślowego. Wtedy powstaje ferment intelektualny, a ten zawsze powoduje, że muzyka która go wywołuje zostaje ze mną na długi czas.

Właśnie ta sztuka udała się zespołowi Dice płytą 77 perfekcyjnie. Album który w swoim przekroju zawiera zarówno energetyczne utwory z atakującymi riffami, okraszonymi solówkami w często nie oczywistych tonacjach jak i delikatne ballady zagrane stricte akustycznie, jest idealnym pokazem możliwości twórczych w którym nie tylko zespół może w pełni się zaprezentować, ale także dla słuchacza, gdyż ten może te wszystkie możliwości zweryfikować i jednocześnie zawsze znajdzie coś dla siebie.

 

 

Czwarta płyta to przy okazji kolejne potwierdzenie, że są w naszym kraju zespoły, które istnieją, tworzą, grają i co najważniejsze wydają kolejne albumy a i często można ich zobaczyć i posłuchać na żywo. Każdy kto orientuje się w sytuacji branży muzycznej doskonale zdaje sobie sprawę, że to nie jest takie oczywiste. A kto chce dalej działać i przy okazji jeszcze się rozwijać, musi posiadać jedną najważniejszą cechę – niespożyta chęć i determinacja.

77 jest pięknym potwierdzeniem wszystkiego co sprawia, że muzyka jest wielką przygodą. I ten mikołajkowy prezent jakim jest premiera tego albumu może okazać się nie tylko strzałem w dziesiątkę ale także odkryciem muzycznym, który dla wielu może stać się najciekawszym zjawiskiem muzycznym tego roku.

 

 

Dice 77

Premiera – 6 grudnia 2023

 

1. Lubię Złe – 3:29

2. Miętówka – 3:17

3. Pętla Czasów – 3:51

4. Wszystko Mogę – 3:19

5. Diamentowy Pył – 5:00

6. Wielki Kryzys Istnienia – 3:32

7. W Stronę Burzy – 3:38

8. Czas Już Spać… – 3:58

9. Słońce – 4:30

10. Ciche Dni – 3:36

11. Zima – 1:28

12. Siedem Siedem – 6:25

13. R.O.T.A. – 4:46

 

Łukasz Przybylski – gitara elektryczna, gitara akustyczna, śpiew

Karol Przybylski – gitara basowa śpiew

Mateusz Szeremeta – perkusja, śpiew

Bartosz Izak – gitara elektryczna, gitara akustyczna

 

Rafał „Jogi” Wysocki – występ gościnny, gitara elektryczna i tekst (2)

 

Grafika okładki „Rak, Waga, Strzelec” – Ryszard Baloń

Nagranie, miks, masterign oraz projekt graficzny – Łukasz Przybylski

Zdjęcia – Anna Szeremeta

Zostaw Komentarz