Utwory z płyty zespołu Pogo-Da po raz pierwszy oficjalnie ujrzały światło dzienne 7 listopada 2018 roku w serwisie YouTube. Lecz pomimo tego, dla mnie nie były wcale nowością, gdyż będąc w zasadzie stałym uczestnikiem koncertów, znałem je wszystkie na pamięć.
A sama płyta, to po prostu piękne zwieńczenie tego, że to co dotychczas znane było tylko z występów na żywo, w końcu doczekało się studyjnej wersji i można słuchać sobie tych nagrań także w domowym zaciszu czy w trasie.
Album zawiera 12 punkowych utworów, które kiedy tylko się włączy, od razu kojarzy się z gorącą atmosferą koncertów na których działo się naprawdę wiele…
Zazwyczaj kiedy zabieram się do recenzowania płyty, wspominam o składzie, okolicznościach powstania albumu i ciekawostkach związanych z procesem tworzenia materiału. Biorąc pod uwagę fakt, że w zespole następowały zmiany personalne, pominę tym razem te kwestie. Powiem tylko, że cieszy mnie to, że i album jest i to fizycznie a zespół działa dalej z tą samą energią i chęcią do grania i dalszych działań.
Skupmy się na muzyce. Kiedy miałem już spokojny czas by móc w pełni zaangażowania przesłuchać płytę Pogo-da uderzyło mnie kilka rzeczy. I były to same pozytywne zaskoczenia.
Po pierwsze teksty. Koncertowe hałasy i atmosfera rozluźnienia na nich panująca, sprawiała, że pomimo tego, że niby znało się treść liryczną na pamięć, to jak się okazało, dopiero na płycie wszystkie teksty można odkryć wyraźnie w dokładnej odsłonie. Duży dla mnie pozytyw bo teraz dopiero mogę sobie je utrwalić w pełni.
Po drugie co wiąże się z pierwszym, płyta jest nagrana bardzo profesjonalnie. Kuba Opitz zrobił naprawdę kawał dobrej roboty w swoim studio. Produkcja i cały mastering zastosowana tutaj to czysta przyjemność ze słuchania.
Po trzecie co łączy się z pierwszym i drugim, Pogo-da nie oszczędzała się w studio. Chłopaki włożyli w nagrania całe swoje serce, gdyż każdy dźwięk na albumie jest nagrany z ogromną pieczołowitością.
Choć nawet w tekstach zespół podkreśla, że grają tak dla przyjemności i „inni mówią że chujowo”, to ja śmiem się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Bo być może, że jest tak jak w przypadku wielu artystów, którzy twierdzą, że po prostu coś robią ale nie zwracają uwagi na to w jaki sposób, a ludzie ich uwielbiają.
Tak jest w przypadku zespołu Pogo-da. Kapela, która powstała z chęci do grania nie spodziewała się, że wyjdzie z tego taki porządny warsztat. Odkąd pierwszy raz usłyszałem ich piosenki, zastanawiałem się ile lat już są na scenie i że to pewnie weterani, bo grają tak, że w głowie rodziły mi się teorie, że pewnie zaliczyli nie jedną trasę z naszymi klasycznymi punkowymi kapelami.
Nie wiedziałem, że jestem świadkiem ich poczynań w zasadzie od początku istnienia. Tym milej mi się zrobiło, że mogę towarzyszyć Pogo-dzie na wspólnej osi czasu. A słowa o weteranach nie są przypadkowe, bowiem każdy kto tylko zechce zapoznać się z twórczością kapeli będzie czuł się, że obcuje z muzyką zespołu rasowego jak KSU, Zielone Żabki, Apteka czy np. Proletaryat.
I świadczy to tylko o tym, że Pogo-da doskonale czuje co to jest stary dobry punk w nowoczesnym wydaniu. Muzyka i teksty choć proste, to jednak wszędzie tam znajduje się drugie dno, ukryty przekaz. Przy okazji obcowanie z tymi piosenkami, daje wielką frajdę i radochę a do tego na koncertach oprócz intensywnej zabawy, zawsze jest gorąca atmosfera (dosłownie i w przenośni) i dużo się dzieje.
Dla mnie osobiście ich koncerty są czymś, co sprawia, że nawet jak jestem totalnie wyzuty po robocie, to i tak daję z siebie wszystko, bo inaczej się po prostu nie da.
A taką muzykę bardzo lubię. Dwie gitary, bass, perkusja i wokale. Czysto, prosto i surowo, bez ozdobników znanych i często dziś wszędzie dodawanych na siłę. Do tego muzyka płynąca prosto z punkowego serca ze szczerym przekazem, który bawi, daje do myślenia i skłania do refleksji.
I wydaje mi się, że w tym miejscu ważne jest by zaznaczyć, że ta płyta to taki sygnał dla wielu odbiorców muzyki gitarowej, którzy często narzekają, że mało płyt wychodzi a już w ogóle dobrych.
Prawda jest taka, że zespołów jest wiele i chcą działać ale często nie mają na to możliwości. Ta płyta to dowód na to ile pracy trzeba włożyć by wydać muzyczne dziecko na świat. Sam nie mogłem się doczekać aż będę mógł poznać jej zawartość, a to że ma powstać, wiedziałem już dużo wcześniej.
Zanim jednak doszło od chęci, poprzez czyny, do efektu finalnego minęło dużo czasu, zaangażowania i ciężkiej pracy. Dlatego tym bardziej doceniam ten krążek. I chciałbym by doceniał takie płyty każdy, kto traci wiarę, że rock umiera.
Punk, rock i metal mają się bardzo dobrze, do tego tylko trzeba chęci oraz wkładu nie tylko pracy i samozaparcia. A dziś nie każdy podejmuje tę rękawicę.
Pogo-da podjęła i za to wielkie ukłony i szacunek, tym bardziej że tan album wypełniony od pierwszych do ostatnich taktów czystą punkową radością, można słuchać w zasadzie w zapętleniu.
Muzyka która daje wiele radości i przy okazji jest takim pięknym łącznikiem tego, że kto odkryje ją na albumie, będzie chciał wybrać się na koncert, a kto znał Pogo-dę z koncertów tym chętniej sięgnie po studyjne nagrania.
.
Premiera – 6 listopad 2018
1. Wpadła Bomba 4:00
2. Taki Sam 4:26
3. Szare Życie 2:36
4. Wirtuoz 5:06
5. Mały Chłopiec 4:03
6. Po Co? 2:56
7. Nic Nie Szkodzi 3:28
8. Dinozaury Z Kamienicy 4:43
9. Galop Pielgrzyma 2:46
10. Pogoda 3:54
11. Wojtaś 4:53
12. Bal U Romka (feat Xe) 4:34
Radek – gitara basowa, wokal
Dawid – gitara, wokal
Michał – gitara, chórki
Robert – perkusja, wokal (Pogoda)
Gościnnie:
Bartosz „XE” – wokal (Bal U Romka)
Nagrywanie i Mastering – Studio Muzyczne Kuba Opitz
Zostaw Komentarz