Lech Janerka powrócił po 18 latach z nowym albumem zatytułowanym Gipsowy Odlew Falsyfikatu, którego premiera miała miejsce 17 listopada 2023 roku.
Sam tytuł płyty świadczy o tym jaki dystans, nie tylko do siebie ale także do świata, posiada artysta. A od siebie powiem, że chociaż często wydaje mi się, że nieźle wychodzi mi sztuka ciętych ripost czy metaforycznego opisywania świata, tak Lech Janerka tytułem swojego najnowszego dzieła po prostu pozamiatał. Gipsowy Odlew Falsyfikatu to genialna w swojej prostocie i sile nazwa, która mi z miejsca kojarzy się z…..
….pewnym zjawiskiem, które dotknęło nawet moją gminę i kilka ościennych w ostatnim czasie. Gdy wieść kościelna rozniosła, że dany rejon nawiedzi matka boska (celowo z małej), ruszyło pospolite ruszenie, zarówno ci realnie wierzący jak i dewoci nie rozróżniając na tych, którzy są nimi na pokaz, na co dzień jak i ci do tej pory przyczajeni pod płaszczykiem zwykłej, codziennej obłudy, poczęli przygotowania na pełną, przejaskrawioną wręcz skalę. Wszędzie było żółto i zielono (i nie chodziło o poparcie sąsiadów ze wschodu) od wszelkiej maści wstążek i proporców. W oknach pojawiły się ikony z których można było przebierać od najnowszych, specjalnie nabytych drogą kupna na tą okazję, do totalnie wypłowiałych.
Gdyby to było w modzie, to mam wrażenie, że w czynie społecznym, zawieszając broń, większość zainteresowanych wspólnie malowała by krawężniki na biało a trawę na zielono. Wszystko po to by na te parę godzin wizytacji móc oddać cześć obrazowi, który w specjalnej asyście przybył w ich skromne progi. I chociaż w każdy inny dzień, większość tych „wyznawców” utopiła by wszystkich innych w szklance wody, to dziś każdy z nich chce pokazać, jakim jest gorliwym katolikiem. A to wszystko w modłach do……kopii, czyli falsyfikatu tego, co w zasadzie nieprzerwanie umiejscowione jest w katedrze częstochowskiej pod specjalnym nadzorem. A najlepsze jest to, że większość zainteresowanych, ślepo wierzyła, że właśnie składają rączki przed oryginałem….
Nic więc dziwnego, że gdy tylko usłyszałem z ust Lecha Janerki podczas jednego z wywiadów „Gipsowy Odlew Falsyfikatu”, z miejsca skojarzyłem to z wyżej wymienionym zjawiskiem, uznając że lepiej tego ująć się nie da. Jak widać to dość uniwersalne stwierdzenie, tylko że samemu autorowi chodziło o inne jego znaczenie.
Jak się okazuje Lech Janerka to człowiek na wskroś skromny. Sam nie uważa się za artystę, powtarzając, że po prostu coś tam plumka na basie i mruczy do mikrofonu. Jednocześnie przyznając, że zasiadając do pracy nad albumem musiał nauczyć się wielu aspektów produkcji, opanowując dostępne technologie. Sam album potwierdza, że owa skromność jest jedynie przykrywką niepewności.
Album to 10 kompozycji w których zawarty jest cały przekrój stylistyczny znany artyście. Jest tu także wiele eksperymentów stylistycznych jak również doza ciekawych pomysłów jak je zastosować i w pełni zaprezentować. To dzięki temu Gipsowy Odlew Falsyfikatu jest interesujący i intrygujący jednocześnie. Tym bardziej, że jeśli taką różnorodność prezentuje taki muzyk jak Lech Janerka, to można być pewnym, że wszystko ma tu ręce i nogi.
Oczywiście oprócz eksperymentów i różnorodności to dalej jest ten dobrze znany Janerka. Zarówno zagorzali fani jak i entuzjaści kojarzący jego twórczość jedynie z radia, z daleka rozpoznają charakterystyczną stylistykę artystyczną wykonawcy. Klimat płyty nie pozostawia złudzeń czyje dźwięki właśnie goszczą w głośnikach. Jakościowo płyta jest tak dobra, że natychmiastowo mija przekonanie, że minęło już 18 lat od premiery ostatniej płyty Plagiaty z której pochodzi słynny singiel Rower.
Tak drodzy Państwo, wystarczy sobie przypomnieć kiedy po raz pierwszy usłyszeliście o jeżdżeniu „ode wsi do wsi” a nagle przyjdzie refleksja, że od tamtej pory do teraz czekaliśmy aż Lech Janerka pojawi się z nową płytą. A tu proszę, album który zrobiony jest tak, że wydawać by się mogło, że to regularna, zaledwie kilkuletnia przerwa w premierach.
Jednocześnie ta pełnoletność między wydawnictwami ma przeogromną zaletę. Gipsowy Odlew Falsyfikatu powstał z potrzeby czasu, chęci spełnienia artystycznego a do tego powoli i niespiesznie. Każdy dźwięk jest na wskroś przemyślany i przedstawiony dokładnie tak jak twórca sobie to zaplanował. Przy okazji dopieścił każdy detal i sfinalizował tak, że słucha się tego po prostu wyśmienicie.
Patrząc na wiek Lecha Janerki co poniektórzy mogli by pomyśleć, że teksty to zawodzenia starszego człowieka, któremu pewnie kończył się hajs, dlatego postanowił coś wydać. Każdy komu przyszła by do głowy taka profanacyjna refleksja jest w wielkim błędzie. Treści tu zawarte to dogłębne przemyślenia dojrzałego człowieka, który potrafi pięknie opowiadać o swoich obserwacjach na temat świata. I w przeciwieństwie do młodego pokolenia z automatu odsiewa to co zbędne, małostkowe i skupia się na tym co jest istotą zagadnienia.
To niezwykła przyjemność móc wędrować razem z tymi wizjami, rozkoszować się tymi pejzażami muzyczno-wokalnymi które choć z wierzchu wydają się proste to ich wielowarstwowość co rusz potrafi zaskakiwać. Im częściej zasiada się do tej płyty tym bardziej umacnia się przekonanie, że to album na który czekał każdy, chociaż nawet o tym nie wiedział.
I chociaż jest tu różnorodnie i eksperymentalnie to jednocześnie naturalność charakteryzująca kompozycje jest jak oddech normalności w zestawieniu z ogromem otaczającej na co dzień muzyki, gdzie wszystko jest podrasowane wszelkiej maści efektami, mającymi podkręcić rejestry aby wręcz uzależnić od siebie słuchacza. Może daje to efekty ale dłuższą metę jest strasznie męczące, toteż dlatego słuchając Gipsowy Odlew Falsyfikatu człowiek po prostu odpoczywa. Oddycha i napawa się tym stanem i co jeszcze bardziej ekscytuje to świeży materiał i wcale nie trzeba sięgać do archiwów by poczuć tą cudowną błogość.
Myślę, że Lech Janerka jest zbyt skromny, bo wszystko na tym albumie jest po prostu przednie. Od samego tytułu, poprzez pomysły, po finalną realizację. Podkreśla to również dobitnie świadomość, że ten album nie przekonuje do siebie w pełni za pierwszym przesłuchaniem. Trzeba z nim nie tylko po obcować więcej by się z nim „przegryźć” ale także należy zadbać o odpowiedni klimat i warunki.
Tak samo jak powstawał niespiesznie, tak samo niespiesznie należy się nim raczyć. Tak jak z jedzeniem, są takie potrawy które je się szybko, byle by tylko zaspokoić apetyt. Ale najlepiej smakują te wykwintne gdzie celebruje się każdy kęs, odkrywając ukrytą w poszczególnych warstwach paletę smaków. Taki jest właśnie Gipsowy Odlew Falsyfikatu. Płyta tak potrzebna i jakże cudownie że Lech Janerka postanowił ja nagrać i oddać słuchaczom. Bardzo polecam się z nią zapoznać ale tylko pod warunkiem, że nie będzie to jednorazowe podejście a dłuższa i wnikliwa przygoda.
Lech Janerka – Gipsowy Odlew Falsyfikatu
Premiera – 17 listopada 2023
1. Omm – 3:30
2. Chyba – 4:28
3. I Moll – 4:00
4. Maj – 0:25
5. Zabawawa – 2:22
6. Dupa Jak Sofa – 2:58
7. Wanna Na Wawelu – 3:05
8. Pora Na Zło – 3:51
9. Lewituj – 4:06
10. Nie Śpię, Śpię I Nie Śpię – 10:06
Lech Janerka – wokal prowadzący, wokal wspierający, gitara basowa
Bożena Janerka – wiolonczela
Michał Mioduszewski – perkusja
Bartosz Straburzyński – gitara (10)
Damian Piełka – autor muzyki do Zabawawa
Mastering – Paweł „Bemol” Ładniak
Miks – Lech Janerka, Marcin Szwajcer
Projektowanie graficzne – Andrzej Janerka
Zdjęcia – Grzegorz Krzysztofik, Jacek Poręba, Monika Pietkiewicz, Roman Bosiacki
Wydawnictwo – Mystic Production
Tłoczenie i pakowanie – TAKT
Masterowane w Studio Mistrzowskie Bemol
Zostaw Komentarz