Exit Eden – Femmes Fatales. Recenzja

with Brak komentarzy

Międzynarodowa supergrupa symfoniczno-metalowa Exit Eden wydała właśnie swój drugi krążek Femmes Fatales. Wokalne trio tym razem pokazało swoje oblicze wykonując nie tylko wybrane covery ale także swoje autorskie kompozycje.

 

 

No właśnie kluczowe jest tu słowo trio, bowiem w czasie wydawania swojego debiutanckiego krążka Rhapsodies In Black grupę reprezentowały cztery wokalistki. Niedawno szeregi zespołu opuściła jedna z nich i z kwartetu zrobiło się trio, co nie przeszkodziło to reszcie wziąć się do pracy i stworzenia nowego materiału.

Zanim jednak przejdę do omawiania nowej płyty, nakreślę jak to się stało, że odkryłem to bardzo ciekawe zjawisko muzyczne. Wszystko zaczęło się w 2018 roku, kiedy to po festiwalu Zgierz City Of Power pracowałem nad relacją z tego wydarzenia. Robiąc research dotyczący wszystkich zespołów jakie wystąpiły tego dnia, moją uwagę przykuła informacja, że wokalistka Clémentine Delauney występuje nie tylko w austriackiej symfoniczno-metalowej grupie Visions Of Atlantis. Swoje wokalne możliwości prezentuje także w supergrupie symfoniczno-metalowej (to nie ja wymyśliłem to określenie, tak rzecze Wikipedia co za nią cytuję) Exit Eden.

 

 

Tak się szczęśliwie złożyło, że mogłem od razu sprawdzić jak jej wokal się tam prezentuje, bo rok wcześniej w 2017 roku ukazał się debiutancki krążek Rhapsodies In Black. Album na którym usłyszeć można covery piosenek, z różnego przekroju gatunkowego muzyki światowej, w metalowej oprawie, z miejsca przypadł mi do gustu. Okazało się z czasem, że niektóre numery z niego pochodzące zyskały stałe miejsce na mojej głównej playliście najczęściej odtwarzanych utworów. Entuzjazm do Exit Eden udzielił się nie tylko mi, bo zawsze gdy puszczałem te utwory innym towarzyszom muzycznych sesji (np. podczas jazdy samochodem), to zawsze było tak samo silne zainteresowanie jak u mnie, gdy zaczynałem odkrywać te dźwięki.

Trochę drapię się teraz po głowie, zastanawiając się jak to się stało, że nie ma na mojej stronie recenzji tego krążka. Dochodzę jednak do wniosku, że obecność Exit Eden w moim muzycznym życiu stała się z czasem tak oczywista, że byłem więcej niż pewien, że taki tekst popełniłem. Skoro go jednak nie ma, to i tak nic straconego, bo z tego miejsca bardzo serdecznie polecam zapoznać się z Rhapsodies In Black, bo naprawdę warto.

 

 

Exit Eden powstał w 2017 roku z inicjatywy Amandy Somerville piosenkarki, autorki tekstów oraz trenerki wokalnej, znanej z udzielania się w wielu europejskich grupach symfoniczno-metlowych (Avantasia, Alice Cooper, Epica, HDK, Kiske/Somerville, Aina, Trillium), brazylijską wokalistkę Marinę La Torracę (Phantom Elite), francuską wokalistkę Clémentine Delauney (Visions of Atlantis, ex-Serenity) oraz niemiecko-amerykańską wokalistkę Annę Brunner (League of Distortion).

W tym samym roku grupa wydała swój debiutancki krążek Rhapsodies In Black zawierający jedenaście metalowych coverów piosenek dotychczas znanych w oryginalnej popowej wersji. Przy albumie współpracowało wielu muzyków, inżynierów dźwięku i producentów ze sceny metalowej: Simone Simons (Epica), Hardy Krech, Mark Nissen, Johannes Braun (Kissin’ Dynamite), Jim Müller (Kissin’ Dynamite), Sascha Paeth (Avantasia, Edguy, Kamelot), Evan K (Mystic Prophecy)

 

 

Symphony In Black tak dobrze poradził sobie w mainstreamie, że finalnie znalazł się na 15 miejscu niemieckich list przebojów, co jak na metal jest uważam bardzo dobrym wynikiem. Niedawno bo 20 października 2023 roku Amanda Somerville ogłosiła, że odchodzi z zespołu, czego powodem jest decyzja o poświęceniu się życiu rodzinnemu i opieka nad trójką dzieci. Jednocześnie przekazała informację, że powstaje materiał na nową płytę. Reszta składu zgodnie potwierdziła, że będzie kontynuować pracę bez zastępstwa dla Amandy.

I tak z początkiem 2024 roku 12 stycznia, nakładem Napalm Records, ukazał się drugi album Femmes Fatales, który różni się od debiutu tym, że oprócz coverów pojawiły się także autorskie kompozycje. Tracklista zawiera dwanaście pozycji a całość trwa trochę ponad 56 minut, co w obecnych czasach jest wyznacznikiem dość obszernego longplaya. Zawartość merytoryczna krążka sprawia jednak, że słuchanie go jest tak wielką przyjemnością iż ta prawie godzina wydawać się może kwadransem.

 

 

Wszystko za sprawą sprawdzonych już składników jakimi są profil muzyczny Exit Eden, czyli wokalna jakość, charakterystyka stylistyczna, instrumentalne aranżacje oraz pomysł na pokazanie znanych już światu utworów w symfoniczno-metalowej wersji. Zasadniczo kto na debiutanckim krążku „zjadł zęby”, na spokojnie może wiedzieć czego się tu spodziewać. Dziewczyny wiedziały jednak, że by się wyróżnić i dać odbiorcom coś co jeszcze bardziej ich przyciągnie, należy zastosować jakieś nowości.

Dlatego Femmes Fatales w swojej budowie naprzemiennej, przeplata autorskie kompozycje z coverami. A sama obecność premierowych piosenek świadczy również o rozwoju i ugruntowaniu jakości jaką zyskał zespół na przestrzeni lat. Tutaj ważne jest nie tyko to z jakim przyjęciem spotkał się debiutancki krążek, ale także późniejsze zainteresowanie zespołem na trasach koncertowych. Na takich fundamentach Exit Eden stało się pewną marką, czego efekty słychać na Femmes Fatales.

 

 

Wśród nowych utworów wyróżnia się Run! z gościnnym udziałem Marko Hietala (ex basista i wokalista Nightwish). Zaproszenie go do współpracy było strzałem w dziesiątkę, bo jego rozpoznawalność na pewno przyciągnie wielu nowych słuchaczy a w dodatku fani muzyka mogą przekonać się, że chociaż wybrał spokojne życie poza muzycznym zgiełkiem Nightwish, to w kwestii wokalnej formy ma się bardzo dobrze.

W kontekście coverów tym razem zdecydowano się na: It’s A Sin Pet Shop Boys, Separate Ways Journey, Désenchantée Mylène Farmer, Posion Alice Cooper, Alone Heart oraz Kayileight Marillion. Na szczególną uwagę zasługuje Separate Ways, który jest wielowarstwowym materiałem badawczym w kwestii porównań wersji, bo tak się składa, że utwór ten w oryginale wykonywany przez grupę Journey zaprezentowany w 1983 roku, ostatnio miał swoją nową wersję z 6 kwietnia 2023 stworzoną przez zespół Daughtry, gdzie wokalnie udzieliła się Lzzy Hale (Elizabeth „Lzzy” Hale).

 

 

I tak wiem, są jeszcze inne, nowoczesne interpretacje tego utworu w wykonaniu np. Eva Under Fire, Noapology czy też Polish Metal Alliance. A z pewnością znalazło by się jeszcze wielu wykonawców, którzy wzięli ten utwór na warsztat, gdyż jest on wdzięcznym materiałem do coverowania, pochodzącym z meandrów klasyki ciężkich brzmień. Nie mniej jednak w zestawieniu z oryginałem w konfrontacji z interpretacją Exit Eden, ja wolałem skupić się na ostatniej wersji zespołu Daughtry, gdyż tą znam aż za dobrze, dzięki częstym emisjom w Rock Radiu.

Exit Eden to grupa bardzo odważna, bo mając świadomość jak wymagający jest słuchacz muzyki metalowej, wzięcie na warsztat Separate Ways to wielkie wyzwanie. Jednak akt odwagi którym wykazało się trio wokalistek był w pełni świadomy, bo nie zapominajmy że na Femmes Fatales jest jeszcze ich wersja utworu Kayleight zespołu Marillion, a zabrać się za ten kawałek, to odwaga granicząca z szaleństwem. Tylko ten kto jest więcej niż pewien, że udźwignie tą odpowiedzialność może „rzucać” się na ten święty wręcz klasyk.

 

 

I chyba to świadczy o jakości Exit Eden, przez co nazywane są supergrupą, bowiem w ich charakterystyce symfoniczno-metalowej wszystkie covery brzmią bardzo dobrze. Te wersje mają w sobie coś takiego, że nie występuje tu zjawisko towarzyszące wielu innym odtwórcom znanym z coverowania znanych piosenek, gdzie często jest to uważane za profanację. Tu nie dość, że nowe aranżacje słucha się bardzo przyjemnie i aż chce się ten proces niejednokrotnie powtarzać, to w dodatku są one zaproszeniem do zapoznania się z oryginalnymi wersjami. A to zdarza się bardzo rzadko.

Między innymi na tym polega fenomen tego zespołu, że przez swoją twórczość przybliżają nowym odbiorcom klasyki, a starym wyjadaczom odświeżają nie tylko pamięć ale także sprawiają że wracają wspomnienia, emocje i budzi się nostalgia. Przy okazji nowej płyty pokazując, że cały zespół ma się dobrze pod kątem swoich własnych kompozycji, które jakościowo nie odbiegają wcale od znanych już kawałków. Mało powiedziane, po wstępnych przesłuchaniach trochę musiałem posiedzieć by zweryfikować, które utwory to te nowe kompozycje a które to covery.

Już chyba to jest najlepszym dowodem na to jakiej klasy zespołem jest Exit Eden i ich nowa płyta. Co prawda to metal symfoniczny i ma to do siebie, że w odróżnieniu od innych odłamów tego gatunku pewne rzeczy są tu trochę „ugrzecznione” i nie znajdę tu rejestrów wystrzelonych poza skalę. Absolutnie nie przeszkadza mi to rozkoszować się tymi dźwiękami w ich finalnej formie.

Zarówno ta płyta jak i debiut to świetny materiał do słuchania czy to w domowym zaciszu, w podróży i oczywiste że na koncercie, na który przyznam, że chętnie bym się wybrał. Przekrój artystyczny pokazuje i udowadnia, że czasem metalowe wersje znanych piosenek są o wiele ciekawsze niż ich oryginalne wykonania. Właśnie na tym polu Exit Eden pokazuje jak się to robi, gdyż jak wspomniałem już wyżej, za każdym razem gdy pokazuję ich twórczość innym osobom, jest duże zainteresowanie.

A teraz będę miał okazję do pokazywania, że po sześciu latach od premiery ukazała się nowa płyta, co daje nie tylko możliwość cieszenia się nowym materiałem, ale także potwierdza, że Exit Eden nie było chwilowym projektem. Trwają, tworzą i potwierdzają swoją obecność w muzycznym świecie. Tak więc o powstanie kolejnej płyty jestem raczej spokojny.

 

Exit Eden Femmes Fatales

Premiera – 12 stycznia 2024

 

1. Femme Fatales – 4:45

2. It’s A Sin – 4:39

3. Run! (feat. Marko Hietala) – 4:52

4. Separate Ways – 4:36

5. Buried In The Past – 5:03

6. Désenchantée – 5:03

7. Dying In My Dreams – 4:41

8. Poison – 4:34

9. Alone – 3:37

10. Hold Back Your Fear – 5:11

11. Kayleigh – 3:54

12. Elysium – 5:14

 

Anna Brunner – wokal

Clémentine Delauney – wokal

Marina La Torraca – wokal

 

Wytwórnia – Napalm Records

Zostaw Komentarz